niedziela, 15 września 2013

Twenty-five part I

Gdy się obudziła, od razy sięgnęła po telefon na etażerce. Przetarła oczy, nacisnęła guzika nad głośnikiem. Telefon się zaświecił, a ona automatycznie zmrużyła oczy.

-Cholera.-zamruczała.

Zegar wskazywał 8:24, ale nie to ją interesowało.
27/12/10. 
Trzy dni do sylwestra.
Trzy dni a już drugiego stycznia musi być u jakiejś babci w domu, Na tydzień.
A wszystko przez to, że zrobiła rozróbę w barze. Przez 168 godzin będzie chodziła na zakupy, odkurzała lalki z porcelany , podawała pod nos jarzynki i pilnowała częstości wypróżnień samotnej sześćdziesięciolatki.
Najgorsze jest to, że nie wie gdzie. 

Położyła telefon z powrotem na stoliku, złapała kawałek kołdry i odwróciła się w stronę Justina.

Patrzyła się na kształt jego szczęki. Jej uwagę przykuł lekki zarost i wcale nie pod nosem.

-Powinieneś się już golić.- szeptała.

Uśmiechnął się od ucha do ucha, objął ją w talii i znalazł się nad nią. Jego ciepłe oczy spojrzały na nią z czułością, poczuciem bezpieczeństwa i miłością.
Jego myśli wariowały, a ona nie zdawała sobie z tego sprawy.

-Jak długo już nie śpisz?

-Jakieś pięć minut?- przewrócił oczami, po czym ją pocałował.



Gdy usłyszała szum rozsuwanej kabiny, a chwilę później wodę, ze spokojnej i ułożonej pozycji, wylądowała na kolanach przed łóżkiem.

Podniosła materac i wyjęła z pod niego woreczek. Otworzyła go i mocno się zaciągnęła.

-Jak mi ciebie brakowało siostro... - wyciągnęła skręta i schowała woreczek z powrotem pod materac.

Za etażerką miała przyklejoną  zapalniczkę na taśmę, oderwała ją i chciała już podpalić skręta i wyjść na balkon, ale jej telefon zaczął dzwonić.
Odebrała i usłyszała hiszpańską kłótnie.

-No querrás decir. salir de aquí! Voy a llamar!

-Hej! Ludzie marnujecie mój czas! - przejechała jointem pod nosem.
-Zamknij się Loren! - wydarł się mężczyzna po drugiej stronie.
-Że co?! - odpowiedziała zbulwersowana Selena. Dopiero po chwili doszła do wniosku, że nie ma na imię Loren, więc puściła to płazem.
-O. Jest już Pani.- odezwał się wreszcie do niej.- Em... przepraszam- zaczął się jąkać. Kaszlnął, a ona zachichotała. Bał się jej i jej reakcji.
- Czy mówię z Panną Gomez? - gdy się już ogarnął, mówił już tonem profesjonalisty.
-Tak, tak to ja i streszczaj się facet, bo czas to marihuana, a ona czeka. -przewracała jointa pomiędzy palcami.
-Oczywiście, -odpowiedział trochę zdziwiony -a więc będę się streszczał. Nazywam się George Adam Wing i jestem właścicielem firmy AFF. Jak Pani pewnie wie produkujemy tkaniny ... -przerwał czekając na potwierdzenie. 
-Oczywiście, że wiem -skłamała. 
-Nasza siedziba znajduje się w Barcelonie w Hiszpanii. Dziś organizujemy oficjalną prezentację stworzonej przez nas nowej tkaniny.
-A co ja mam z tym wspólnego? - zapytała oburzona, przechodząc z nogi na nogę. - Tak jak już mówiłam streszczaj się.
-Pomyślałem, ze skoro znajduje się Pani na Teneryfie, chciała by zobaczyć nasz produkt.
-Yhy...-za bardzo przynudzał. W końcu stwierdziła, ze dziś-bynajmniej tego ranka- nie zapali. 
-A nawet zostać jego twarzą.- Justin wyszedł z łazienki. Nie zauważyła tego, tylko poczuła. Objął ją w pasie zaczął całować wzdłuż szyi. W ręce nadal trzymała skręta i nie wiedziała co zrobić. Odwróciła się w jego stronę, jointa wrzuciła pod łóżko.

-A kiedy to by było?-powiedziała do Georga. Justin spojrzał na nią zdziwiony.

-O osiemnastej.-odpowiada zdecydowanym tonem biznesmena z wieloletnim doświadczeniem. 
-Dwa miejsca.-powiedziała i się rozłączyła.
Telefon odrzuciła i pocałowała Justina.
Podciągnął jej pośladki, aby oploty jego idealne biodra.
Ich zęby się zderzyły, po czym zastąpiły to języki. Przypiął ją do ściany, a ona ściągnęła mu koszulkę. Stwierdziła, że tym razem doprowadzi to do końca nie ucieknie do Ladij'a czy striptizerek. 



-Poprosimy więc o dwa steki z polędwicy, średnio wysmażone, sos bearnaise, dostępne świeże warzywa i purée. A i kartę win. 

-Oczywiście. - Kelner zaskoczony jego chłodnym tonem, odchodzi.

Justin odkłada iPhona. Jego zachowanie zdziwiło nie tylko kelnera.Mnie także. Chciał pokazać swoje umiejętności...przywódcze. Ale co jak co, ale lubie wybrać co chce zjeść.


-A jeśli nie lubię purée lub steków, bynajmniej średnio wysmażonych?

-Błagam...
-Kontynuuj-wtrąciłam-Lubie jak błagasz-poruszyłam brwiami.
Zaśmiał się.
-Wiem, że to kochasz.-nagle z niedojrzałego Justina wyrosło dwóch innych.
Kelner wrócił z kartą win.
-Masz ochotę wybrać wino?-pyta, unosząc wyczekująco brew.
-Dwa kieliszki Shiraz Valley.
-Wino sprzedajemy tylko na butelki, proszę Pani.
-W takim razie niech będzie butelka- warczy Justin.

Młodziutki kelner odchodzi przygaszony i wcale mu się nie dziwiła

Zmarszczyła brwi, patrząc na Justina.

Szybko mi poszło- pomyślała.

Jej wewnętrzna królowa umiejscowiona w samym środku jej psychiki budzi się, przeciąga sennie i uśmiecha, sięgając po sziszę.

Dość długo musiała spać.





~*~
ZAPRASZAM DO ZAKŁADKI INFORMOWANI !!!
WSZELKIE PYTANIA ODPOWIADAM NA ASK'U!

10KOM=NN.


niedziela, 11 sierpnia 2013

Twenty-four

Więzienie nie różniło się, aż tak bardzo od mojego życia. Nic co się działo tutaj, nie było mi obce. Parę razy pomyślałam, że dużo lepiej mi będzie gdy tutaj zostanę. W końcu jak trudny mógł być napad na bank, czy przejechanie jakiegoś dzieciaka na przejściu?. Zawsze jak myślałam o więzieniu , wiedziałam że bym tam nie przeżyła. Teraz wiem, że to dobry pomysł. Taka ucieczka na dwa, trzy lata by mi się przydała. Odpoczęła był od tych wszystkich ludzi, ciągłego zamieszania i "rodziny". Nie miałabym nic do stracenia.

A nawet bym zyskała.
Co ?
Wolność.

Poznała bym nowe koleżanki. Były byśmy grzeczne i wymieniały się przepisami na ciasto, robiły tusz do tatuaży i regulowały brwi na zielonej trawce za budynkiem na "czasie wolnym".
Mogłabym trafić do więzienia dla kobiet gdzieś w Europie, gdzieś gdzie nie było by tak dużego zamieszania. Oczywiście zleciała by się wycieczka z całego świata, aby zobaczyć Selene Gomez w więzieniu i mieć z nią zdjęcie na tle murów więziennych. Gdy bym wyszła z więzienia po tych trzech latach, nie było by mi trudno wspiąć się na szczyt tak jak teraz. Nie odzwyczaiłabym się od koncertów, dawałabym mini koncerty na stołówce. Ludzie jeszcze bardziej pokochaliby mnie. Zawsze większe zainteresowanie dopada tego po wyroku.

Po ośmiu godzinach siedzenia w wilgotnej od pleśni celi, nadal mi się nie nudziło. Miałam kolegę i to całkiem fajnego, jak i towarzyskiego. Po ośmiu godzinach nadal nie skojarzył, że siedzi w jednej celi z siedmiokrotną zdobywczynią Grammy, dziewczyną która od dwunastego roku życia zdobyła już 183 nagrody, a każda jej płyta pokrywa się czterokrotną platyną. 
Przepraszam, ja bym taką rozpoznała od razu. 
Przez ten cały czas przyglądałam mu się. Był nie zwykle przystojny i mogła bym się założyć, że jest lepszy w łóżku od nie jednego modela Calvina Kleina. Wiem co mówię. Wszystkie to straszne cioty. Przykrywają swoją ciotowatość po płaszczykiem super opalonego, wyrzeźbionego ciała i idealnej twarzy z trzydniowym zarostem.

Siedzimy w ciszy, której nigdy nie poznałam. On siedzi na metalowym łóżku na przeciwko mnie i łóżka dla mnie.

Dobrze, że nie założyłam dzisiaj majtek.

Wstałam pewnym i szybkim krokiem. Spojrzał na mnie zaskoczony, podnosząc głowę  ze zgarbionej pozycji, w której opierał cały swój ciężar o kolana. Usiadłam na nim, a jego lewą rękę poprowadziłam w stronę krocza. Zaczęłam go całować, nachalnie a nasze szybie ruchy sprawiły że nie zauważyłam kiedy wsunął we mnie dwa palce. Poruszałam się w swoim własnym rytmie, ocierając o jego wzwód, który czułam już wcześniej, a dopiero teraz stał się natarczywy. Lekko jęknęłam kiedy wsadził we mnie trzeci palec. Zaczęłam poszukiwania za jego paskiem, ale jak przystało na nastolatka nie miał go.
Odpięłam guzik i wysunęłam zza jego bokserek nabrzmiałego penisa. Podniosłam biodra, aby mógł go wsadzić, podwijając przy tym moją sukienkę. 
Gdy wszedł we mnie, głośno jęknęłam. Od razu pomyślałam, że nadaje się na mojego kochanka. 

Zdradzałabym swojego kochanka z kochankiem, z którym zdradzam swojego chłopaka, który aż się o to prosi bo jest beznadziejny w łóżku.

Na korytarzu było sześć cel, ale nasza była tylko zajęta, więc na spokojnie mogliśmy dokończyć to co zaczęliśmy.
Unosił moje biodra szybko i równomiernie. 
Dochodząc odchyliłam głowę do tyłu, a on wtulił swoją twarz w moje piersi, ssąc moje sutki i cicho w nie jęcząc gdy dochodził. Już wstawałam z jego kolan gdy usłyszałam kroki strażnika. Poderwałam się i opuściłam sukienkę.

-Zapraszam ze mną.- otworzył celę i i ręką zachęcił mnie do wyjścia, co nie było mi potrzebne. Puściłam oczko mojemu już byłemu koledze.
-Wpłacono kaucję.-dopiero teraz zauważyłam, że to ten którym mnie wrzucił do celi. Od razu odwróciłam głowę, a on patrzył na siebie. Wiedziałam, że cały czas się mi przygląda. Usta miał zaciśnięte, a ciężar rąk opierał o szlufki spodni.

Pod czas całej wędrówki myślałam kto był tak hojny, aby wpłacić kaucje. 
Nawet nie wiedziałam dlaczego tutaj siedzę, a oni zdążyli znaleźć idiotę, który wpłaci za mnie nie wiadomo ile. 

Gdy przeszłam przez duże metalowe drzwi znalazłam się na korytarzu, na którym wcześniej widziałam Melisę. Stała tam cała trójka. 
Wolna.
Rozmawiali, a kiedy zauważyli że stałam już bez kajdanek, zwrócili na mnie uwagę.
Justin podbiegł do mnie z otwartymi ramionami.

-Nareszcie!-objął mnie w pasie i mocno ścisnął. Byłam tylko w pierdlu i to chwile. Ciekawe, jak by zareagował po trzech latach? Skąd on się w ogóle tu wziął?

-To ty zapłaciłeś?-spojrzałam na niego z osłupieniem. Skąd wiedział? Melisa podała mi torebkę.
Zdziwiłam się. Kiedy oni byli w hotelu? 
Od razu spojrzałam co w niej jest. Przeszukiwałam ją z prędkością światła.
Portfel, paszport, karty kredytowe ...
W tedy pomyślałam o moim więziennym przyjacielu.

Kiedy Justin mówił o tym jak bardzo się martwił, że mnie kocha, ja machnęłam ręką i podeszłam do informacji wykupić go. Podpisałam kilka papierków, zrobiłam przelew i policjant poszedł po tymczasowego więźnia.
Odeszłam od informacji i dopiero teraz zauważyłam moją ochronę.

Gdzie byli kiedy siedziałam za kratami?


Jennifer podała mi czarną bluzę z kapturem. Dotknęłam jej materiały. Była bardzo miękka i ciepła. 
I wtedy poczułam spływający pot po moich plecach. Kropelka po kropelce. Rozejrzałam się za klimatyzacją. 

-Załóż. Nikt jeszcze nie wie, że tu byłaś - Tak. Nikt oprócz całej plaży ... - ale ochrony nigdy nie za wiele.
Gdyby przed komendą stała telewizja i jakieś dziesięć wozów wypchanych paparazzi - była bym skończona, albo moje ciuchy wyprzedano by  w godzinę, a płyty zniknęły by z półek. Jak wtedy gdy trafiłam do szpitala w śpiączce z prawdopodobieństwem nie obudzenia się. Cały świat zwariował, a moja prawdziwa matka nadal się nie ujawniła. Gdy zaciągnęłam kaptur, ochrona przysunęła się do mnie tworząc żółwia. Szczelnie go zamykając tak, aby nikt mnie nie widział.

Wyszliśmy bocznym wyjściem do którego poprowadziła nas kobieta z pulchna, czarna kobieta z informacji. Na zewnątrz było ciemno, a jedynym źródłem światła były równomiernie rozstawione lampy. Pomiędzy ciałami ochrony widziałam przechodniów. Stwierdziłam, że mają dużo lepsze życie niż ja. 

Podjechał czarny, masywny samochód.
Ponownie mnie do niego wrzucono. 

Ja też jestem człowiekiem. Także zasługuję na trochę kultury.


~^~
10 kom = nn. 






~^~
JEŚLI PODOBA CI SIĘ BLOG - PROSZĘ ZAOBSERWUJ GO!

JEŚLI PODOBA CI SIĘ OPOWIADANIE,ROZDZIAŁ - 

SKOMENTUJ!

niedziela, 14 lipca 2013

Twenty-three

Objął moją rękę, pocałował i położył na niej prezent. Lekko pochyliłam głowę i spojrzałam na białe pudełko ... z napisem "Someday" 

-Co to jest ? - przekręciłam pudełko i nim potrząsnęłam. Nie wydał z siebie żadnych odgłosów świadczących o tym, że znajduje się w nim jakaś mała rzecz. Nie kłamałam. Nie wiedziałam co to jest, nie śledzę jego kariery jak jego fani.

-To są moje pierwsze perfumy-spojrzał na mnie z lekkim zdziwieniem i miną " powinnaś o tym wiedzieć !", a moja podświadomość już sikała ze śmiechu-Jako moja dziewczyna masz je jako pierwsza kobieta na świecie-kontynuował-Mam nadzieję, że je pokochasz tak jak mnie...

-Dziękuje-naprawdę się ucieszyłam. Lubie mieć coś czego nie mają inni, dlatego też ciuchy, które noszę są z najlepszych domów mody. Nigdy nie założyła bym czegoś nijakiego.

Od razu je rozpakowałam, pudełko odrzuciłam gdzieś za siebie, aby w dłoni trzymać tylko flakonik. Były słodkie, ale nie tak jak wszystkie inne, te miały coś w sobie innego, coś co przyciąga. Zanim się spryskałam to je powąchałam-jak każda inna kobieta. Nie wiedziałam co zawierały, ale czułam trochę silikonu  pewnie dlatego, że skuwka była silikonowa i imponująca. Była większa niż cała butelka. 

Zarzuciłam ręce na szyję Justina, on mnie podniósł i zakręcił wokół własnej os, chciał mnie postawić, ale podarował tylko szybki pocałunek, wziął mnie na ręce i posadził parę metrów dalej na krześle od baru w naszej sypialni.

-Na co ma pani ochotę ?-lekko poruszał brwiami. 
-A co pan zaproponuje ?-siedząc na krześle, podparłam moją głowę ręką i się uśmiechnęłam.

-Nie wiem, myślałem że mnie pokierujesz- parsknął śmiechem, co po chwili zrobiłam i ja. 

W końcu wstałam i przejęłam pałeczkę. Zrobiłam nam po drinku, dolewając tam co popadnie, nie zwracając uwagi na etykietki, a kiedy patrzył w stronę oceanu dosypałam do jego kieliszka szczyptę kokainy, zawartej w moim "pierścionku" z amazonitem, który nadzwyczaj lubiłam. Amazonit jest uważany za kamień odwagi, może to dlatego. Nie nigdy nie żałowałam dragów komukolwiek , więc sobie także dosypałam i upiłam łyka. Zamruczałam z rozkoszy.

Kokaina i alkohol na rozpoczęcie dnia. To będą idealne święta - od razu pomyślałam.

Były jeszcze bardziej idealne, ponieważ parę minut później usłyszeliśmy huk dochodzący z przedpokoju, a następnie wrzask i krzyk dwóch kobiet. Nie musiałam za długo myśleć, kto odważył lecieć 14 godzin do mnie.

-Gdzie do jasnej, ciasnej cipy dziewicy jesteś kurwa !-wydarła się Melisa.
Obie wtargnęły do sypialni. Poszukiwały nas, a raczej mnie zadziwiająco krótko, a były tu tylko chwile.

-Selena!-rzuciły torebki, podbiegły do mnie i mocno uściskały.

-Co wy tu kurwa robicie  ?
-Z faktu, że z zawodu jestem psychologiem- Jennifer dźgnęła mnie lekko w klatkę piersiową- a przede wszystkim twoją przyjaciółką - założyła ręce na biodra - wiem, że nie chciałaś jechać tu bez nas - dodała cicho, pochylając się w moją stronę.
Mogłam się domyślić, że Jennifer tu przyjedzie. Ona nie lubi rozstań,a Melisa nie ma z kim pić.

-Ważne, że tu jesteśmy!-Melisa zaczęła wymachiwać rękoma.
-No dobrze, ale skąd wiedziałyście, w którym hotelu jestem?-zerknęłam na Justina, ten stał blisko mnie z zaciśniętą szczęką-znaczy jesteśmy...-szybko poprawiłam moje pytanie.
Obie stanęły jak wryte z miną " jaja sobie robisz?" 
-Czy ty masz pojęcie co się działo pod naszym apartamentem ?-zapytała się zbulwersowana Melisa - Obsługa hotelowa, ich ochroniarze i nasi nie dawali sobie rady- odpowiedziała na pytanie- Paparazzi wiedzą, że jesteście tutaj RAZEM-zwróciła się do Justina- i nie spoczną dopóki nie będą mieli potwierdzenia, że jesteście razem, jako para.

-Ale komu potrzebne jest potwierdzenie?-oburzył się Justin i objął mnie w pasie-przecież to widać !

-No tak, tak-przerwała Jennifer-Która jest tu w ogóle godzina ? 
Sama nawet nie wiedziałam. Spojrzałam na zegar nad stolikiem, musiałam się skupić i rozgryźć jak działają te wszystkie wskazówki.

Teraz nie używa się takich zegarów, no proszę !

Jak całe życie widziałaś taki zegar może ze dwa razy to się nie dziwie, że tłumok z ciebie !-odpowiedziała moja podświadomość. Siedziała na krześle za wielkim biurkiem i patrzyła na mnie spode łba.

Nie no, dzięki !

Sięgnęłam po telefon. Wskazywał godzinę 13.
-Już pierwsza.- odpowiedziałam, w myślach pokazują język małej ladacznicy siedzącej na krześle z nogą na nodze z zamkniętymi oczami, że potrafię wybrnąć z sytuacji.

-To od razu przestawię sobie zegarek w telefonie.
-A wy się w ogóle znacie? - wskazałam na Justina i dziewczyny.
Przedstawili się i wymienili kilka spojrzeń. Jennifer nie podniosła nosa z nad telefonu, ale to dobrze. Melisa patrzyła się na mnie jakbym popełniła zbrodnię albo była w trakcie okradania z ciastek dziewczynek z harcerstwa.

-To my idziemy się rozpakować- powiedziała Jennifer, schylając się po torbę.
-Chwila,chwila. Jak to ROZPAKOWAĆ ? 
-Chyba nie myślałaś, że pozwolimy ci tu zostać - odpowiedziała Melisa  puszczając do mnie oczko-Zgłupiałaś od tego słońca -pokazała palcem za siebie na biało-złote już słońce.

-Ale...gdzie niby będziecie spać ?-stałam z szeroko otwartymi oczami. Nie wierzyłam  że moje przyjaciółki zostaną tu ze mną... a i oczywiście piątym kołem u wozu - Justinem.

-Drzwi do nas są piętro niżej !-wykrzyczała Melisa wychodząc z sypialni.
Odwróciłam się w stronę Justina. Wiedziałam, że nie podoba mu się to. Już chciał coś powiedzieć, ale chwyciłam go za szyję i pocałowałam. 
Teraz już by nie protestował i nie marudził.

Godzinę później przyszły plażowiczki i wyciągnęły mnie z hotelu. Następnie po kilku piwach i ściganiu się bez staników po plaży wróciłyśmy do pokojów, ale znów na krótko. Szybko wybrałyśmy ciuchy i poszłyśmy na Beach Party.
Kupiłyśmy marihuanę i amfę od jakiegoś czarnucha, a wszystko przepiłyśmy wódką i szampanem
-Proszę wstać!-nakazał policjant.
-Jak to? Co się do cholery jasnej dzieje ?-Jennifer już stała zakuta w kajdanki.
-Wszystkiego dowiedzą się panie na komisariacie-odpowiedział obojętnie.

Ktoś mnie podniósł, a  następnie przeszukał i poprowadził w stronę radiowozu. Z przymrużonymi oczami wyszłam z plaży, za pomocą nieznajomego. Na zewnątrz stało kilka wozów policyjnych, a parę murzynów wyrywało się i krzyczało, że nigdzie nie pojadą. Huczało mi w głowie jak nigdy wcześniej, wszystko bolała po spaniu na piachu ze ślina na twarzy. Dosłownie wrzucono mnie do samochodu. Prawie tam zasnęłam. Poczułam, że ktoś szturcha mnie w nogę.

-Jennifer?-jeszcze bardziej przymrużyłam oczy. W pojeździe było bardziej ciemno niż na dworze.
-Tak, to ja.-odpowiedziała ściszonym głosem, aby nikt nas nie słyszał po przez kratę na przednich zagłówkach-A skoro już tu jesteśmy, a nie mamy gdzie uciec, anie jak- podniosła lekko dłonie, na których zapięte były metalowe kajdanki-to powiesz mi o co chodzi z tym gówniarzem ? 

Chyba zapomniała, że gówniarz jest w moim wieku ... 

-Innym razem, nie ma nawet jak powiedzieć.-jeśli się odmawia Jennifer to trzeba podawać argumenty-moje były za słabe
-Jest jak, tylko nie chcesz. Samochód to taka przestrzeń skłonna do zwierzeń, zamknięta z której nie można uciec, ludzie wtedy mówią co im leży na sercu.-znowu. Jak zwykle, jej argumenty są lepsze od moich.

Pojazd się zatrzymał.
Dzięki Bogu.

Drzwi się otworzyły, ktoś szarpnął za moje ręce także zapięte w kajdanki. Wprowadzili mnie ledwo trzymającą się na nogach, a potem Jennifer do budynku. Tam już była Melisa. Całą naszą trójkę wprowadzono do pokoju przesłuchań.
-Co robiły panie z 25 na 26 grudnia 2010 roku?-zapytał się nas młody policjant, który nie znał chyba przepisów. Zgodnie z prawem powinnyśmy najpierw wytrzeźwieć, potem siedzieć na twardych, metalowych krzesłach.
Zapalił ogromną lampę, którą natychmiastowo nas oślepił-Hę ? 
Czuł się za swobodnie. Jego chamska morda przyprawiała mnie o dreszcze, ale kiedy zobaczyła, że patrzy się w prost w cycki Melisy nie wytrzymałam, wstała i chciałam go uderzyć, dobrze że wszedł następny Wszechmocny, bo bym siedziała za pobicie policjanta. 

-Proszę o paszport lub prawo jazdy-spojrzałam na Jennifer. Zawsze to robiłam, bo to ona była odpowiedzialna za to abym choćby wróciła do domu żywa po którymś z kolei naszym spotkaniu.
To ona zawsze wie w jakim kraju jestem i to ona wie co właśnie jem, a więc pozostało mi trzymać kciuki że ma mój paszport w torebce.
Od razu wyjęła z torebki swoje prawo jazdy, już wiedziałam że go nie ma.
wiedziałam, że ja także nie mam, żeby nie tracić czasu zaczęłam przeszukiwać kieszenie, których nie miałam. Byłam ubrana w czerwoną sukienkę, nie planowałam odwiedzin na komisariacie, więc nie brałam także torebki. Jennifer podała już swój dokument. Policjant podszedł do mnie.

-Ale o co chodzi?, nie dam panu moich osobistych dokumentów jeżeli nikt nie poda mi przyczyny tego że, wywlekliście mnie z klubu-z udawanym zdenerwowaniem wyszłam. Nie opłacało się.
Natychmiast złapali moje dłonie i ponownie zakuli w kajdanki. Zaciągnęli moje małe ciało w porównaniu do ich napompowanych mięśni od sterydów i podciągania ciężarków podczas oglądania pornosów, w stronę celi.

Spał tam młody chłopak. Wyglądał na takiego, który bawił się razem z nami na Beach Party.
Gdy rozsunął kratę, obudził się. Usiadł jak cywilizowany człowiek i mi pomachał z uśmiechem na twarzy. Miał ciepłą i sympatyczną twarz, widać było że to jego pierwszy taki wybryk i chce jak najszybciej znaleźć się obok mamy.
Widać, że żałował.

Pan od porno rozkuł mi ręce i wepchnął do środka, po czym zwrócił się do chłopaka.
- Ty czekasz na kaucję albo posiedzisz tu-podciągnął lewy rękaw i spojrzał na zegarek. Nie ukrywał, że go to bawi.-jeszcze 19 godzin.
Mężczyzna w celi uśmiechną się do niego z pogardą.

-Chyba mam prawo do telefonu!-krzyknęłam gdy glina już wychodził.

 ~*~






~*~
A więc jest już 23 !
Dziękuje wszystkim którzy byli przy mnie. 

Dziękuje za tą nominacje !!

1. JESTEM NAVY 
2.JESTEM FANKĄ JUSTINA BIEBERA 
3.JESTEM Z RIHANNĄ OD 2008 ROKU
4.AKTUALNIE NIE MIESZKAM W POLSCE
5.CZĘSTO SOBIE NIE RADZĘ W ŻYCIU I SPRAWACH CODZIENNYCH.
6.NIE POSIADAM OSOBY KTÓREJ UFAM W 100 % 
7.7-TO MOJA ULUBIONA LICZBA #777!

CHCĘ PODZIĘKOWAĆ WAM WSZYSTKIM ZA PRAWIE 6000 ODWIEDZIN I WSZYSTKIE KOMENTARZE I CZAS, KTÓRY TRACICIE, ABY PRZECZYTAĆ KOLEJNY ROZDZIAŁ.

10 KOM. = NN



niedziela, 7 lipca 2013

Twenty-two

Bienvenido al mejor restaurante de Tenerife. - przywitał nas kierownik sali. Był zupełnym przeciwieństwem do właściciela. Bardzo wysoki ale jeszcze bardziej chudy i zmęczony swoją pracą. Jego szczurowatą i wydłużoną twarz przyozdabiał wąsik podobny do tych, które rysuje się do twarzy myszy. 

Z językiem hiszpańskim radzę sobie perfekcyjnie. Rodzice od zawsze kładli duży nacisk na znajomość innych krajów, ich kultur i języków. Dlatego też potrafię zaparzyć ceremonialną indyjską herbatę i dogadać się z ludźmi w siedmiu językach.
To się bardzo przydaje podczas tras. Nie lubię jak moi fani rozmawiają w innych językach niż te, które znam. To przytłaczające nie wiedzieć co powiedzieć. Kiedyś jedynym rozwiązaniem było zatrudnienie tłumacza. Zrezygnowałam po pierwszym koncercie w trzecim świecie. Potrafimy porozumiewać się chodź by nie migi, ale i to nie jest potrzebne. Znamy się doskonale. Większość z nich skacze z radości, rzuca parę zdań w moim języku, a na końcu płacze.

Zaprowadził nas do stolika, który chciałam. Oczywiście z myślą o moim ulubionym klubie.

Przy wybiegu jest szaro i mrocznie od suchego lodu wprowadzanego do pomieszczenia przez wentylację. Nagie "pracownice" masturbują się nawzajem. Tłum ludzi zebrał się naokoło ich. Nikt mnie nie rozpoznał, każdy był zajęty wyrzucaniem dolarów w powietrze. Fioletowe światła kuli rażą nas w oczy, ale nikogo to nie obchodzi, jesteśmy tam by patrzeć.

Tak więc siedzimy na końcu sali z widocznością ludzi na nas 1%. Jak za pierwszym razem.
Justin odsunął mi krzesło.
Na tę kolację założyłam moją pierwszą, zaprojektowaną przeze mnie suknie. Czarna, długa do kostek z wycięciem po lewej stronie aż do biodra.
Zanim i on usiadł, kelner stał już przy nas. Podał ogromne karty. Wiedziałam co zamówić. Często bywam na wyspach hiszpańskich i w każdej restauracji podają to samo tylko w bardziej okazałych menu.
Justin miał z tym problem. Szybko zareagowałam.
Znam potrawy, których na pewno nie próbował, a liczę na dobry seks po kolacji.
Mężczyzna gdy kompromituje się w dzień to w nocy robi to samo, a nie zamierzam potem pół nocy szukać mojego zestawu wibratorów.
*
To był mój najkrótszy orgazm, alem zawsze orgazm, Tak jak robiłam to wcześniej, wyplątałam się z jego ciała i udałam się do łazienki.
Podeszłam do zlewu. Na haczyku obok wisiał mój jedwabny szlafrok, sięgnęłam po niego ze względu na to, że przede mną wisi lustro, a nie potrafię skupić się na niczym jeśli jestem nago.
Odkręciłam kurek z zimną wodą. Przemyłam twarz ciepłą.
Nie wiedziałam dlaczego, ale nie przeszkadzało mi to. Dopiero jak otworzyłam oczy zauważyłam. 

Z przezroczystego zlewu przez który widać rybki, homary i inne zwierzątka morskie zamontowane pod płytkami, zrobił się czerwony od krwi. To było nie wątpliwe. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że mam całą twarz w niej.

Zaczęłam krzyczeć.

Przybiegł Justin gdy byłam w połowie zmywania krwi z mojej twarzy w ręcznik.

Biały szlafrok stał się mocno czerwony.

*
Gdy mnie wyprowadzał minęliśmy się z kilkoma policjantami. 
Objął mnie ramieniem i ścisnął. Wtuliłam się w jego tors.
Przenieśliśmy się do innego hotelu.
Zamordowano kobietę w oczyszczali ścieków, jej ciało ciało wrzucili do czystej wody przez co dopłynęła ona do kanalizacji w hotelu.

Ostatnie co pamiętam z mojego snu to fakt, że widziałam tę kobietę jako ducha.

Obudziłam się.
Przytuliłam się do niego tak jak on do mnie we śnie.
Mocno i z czułością.
Zasłony rozsunęły się gdy tylko to zrobiłam. Słońce lśniło i piekło moją skórę. Nie lubię snów, w których jest miłość.
Pod moim uściskiem Justin poruszył się.
Otworzył oczy, ale natychmiast je przymrużył. 
Słońce staje się coraz bardziej natarczywe.

-Dawno wstałaś ? - wymruczał.
-Nie - odpowiedziałam z trochę mniejszą sennością.
Pocałował mnie w czoło, a ja przypomniałam sobie o moim śnie.

-Zaczekaj, dobrze ? 
-Dlaczego ? - podniósł się czym wymusił na mnie to samo.
-Po prostu, zaczekaj - wyszedł w samych bokserkach.
Nie było go krócej niż minutę, może dlatego że wszedł do garderoby. Usłyszałam dźwięk rozsuwania walizki.
Jak wrócił był uśmiechnięty i trzymał dłonie za plecami.

-Wszystkiego najlepszego. Dziś święta, pierwsze nasze wspólne, więc chce byś byłą wyjątkowa - przybliżył się do mnie, a odgradzało nasze ciała tylko średniej wielkości pudełko.
Objął moją rękę, pocałował i położył na niej prezent. Lekko pochyliłam głowę i spojrzałam na białe pudełko ...

~^~
Zwykłe CZYTAM - bardzo proszę

czytasz=komentujesz 



10 kom. = nn.


Jeśli jesteś zainteresowany dalszą historią, napisz po prostu w komentarzy 


_ CZYTAM_


w tedy będę wiedziała, ze ktoś czuwa ze mną.






 ~^~
Zwykłe CZYTAM - bardzo proszę

czytasz=komentujesz 



10 kom. = nn.


Jeśli jesteś zainteresowany dalszą historią, napisz po prostu w komentarzy 


_ CZYTAM_


 JAK MYŚLICIE CO DOSTANIE ? 


sobota, 22 czerwca 2013

Twenty-one

-Chcę cię poznać.- leżał na ręczniki koło mnie. - Opowiedz mi coś o sobie. - przekręcił się w moją stronę, podparł się na łokciach, patrzył się na mnie i czekał na odpowiedź.

-Nie lubię o sobie opowiadać. - zakończyłam rozmowę.
Nie  podobało mi się to. To prawda, nie lubię o sobie opowiadać, bo to nudne. On wie wszystko o mnie, ale ja nic o nim. 

-Skoro nie lubisz opowiadać o sobie, to chociaż odpowiadaj na moje pytania. - ciągnął, nie dawał za wygraną.

-No dobrze. - to już lepsze.

-Ulubiony kolor ? - nadal był podparty na łokciach, a ja zamknęłam oczy i rozkoszowałam się słoneczkiem na plaży w Teneryfie.

-Bordo.
Zadał jeszcze kilka oczywistych pytań, których nie można było się dowiedzieć z internetu. Leżeliśmy tak, on zadawał pytania, a ja odpowiadałam. Nawet nie zauważyliśmy jak zaszło słońce i zrobiło się ciemno. Nadal leżałam z zamkniętymi oczami, nie chciałam ich otworzyć, nie chciałam na niego patrzeć. 

I nadszedł czas na to pytanie, wiedziałam że kiedyś je zada, to było oczywiste. 

-Ciężko ci było po powrocie z Domu Dziecka ? - myślałam, że się rozpłaczę.

Zawsze tak było.
Zawsze płakałam.
Sama nie wiem o co tak na prawdę, ale to było ciężkie. 
Jak dla mnie.

-Nie. - przemogłam to, zaraz Justin by mnie przytulił, a ja znowu był doświadczyła czułości i litości.      
Nie chciałam litości, bo po co ona komu ? . 

-Myślałaś aby kiedyś tam wrócić ? Że było by ci tam lepiej niż tu ? 

-Wracam tak zawsze kiedy mogę. To mój dom, Justin. Nie znałam moich rodziców, nie znam nikogo z mojej rodziny. Znaczy znam niby kuzynkę mojej babci, ale proszę cię ...  wątpię żeby była to prawda. Dużo mi opowiadała, ale skąd mogę wiedzieć czy to nie są wymysły osiemdziesięcioletniej nałogowej narkomanki, która zrobi wszystko dla pieniędzy  ? - nie wytrzymałam tym razem. Podnosiłam mój tułów i usiadłam na ręczniku. Justin zrobił to samo i automatycznie mnie przytulił. Znowu to samo. 

A obiecałam sobie że tego nigdy w życiu nie powtórzę. Obiecałam sobie, że nigdy w życiu już nie będę płakać, ale on musiał wszystko zniszczyć. 
*
Gdy tylko się uspokoiłam, wróciliśmy od razu do naszego pokoju. Szliśmy trzymając się za ręce i cały czas się przytulaliśmy, nie obeszło się od kilku fotoreporterów i napalonych fanek, więc moja ochrona musiała powychodzić z kryjówek. 

Weszliśmy do pokoju, wzięłam moją kosmetyczkę i udałam się prosto do łazienki. Zamknęłam drzwi na klucz, rozebrałam się, weszłam pod prysznic i tak jakoś spędziłam w nim dwie godziny.
Gdy tylko wyszłam, owinęłam się szlafrokiem, umyłam zęby, zmyłam czerwoną szminkę z moich ust i przekręciłam zamek na nowo. 

Wyszłam i spojrzałam na Justina, musiał usnąć gdy na mnie czekał.
~^~
Zwykłe CZYTAM - bardzo proszę

czytasz=komentujesz 






~^~
Zwykłe CZYTAM - bardzo proszę


6 kom. = nn.


Jeśli jesteś zainteresowany dalszą historią, napisz po prostu w komentarzy 

_ CZYTAM_


w tedy będę wiedziała, ze ktoś czuwa ze mną.

Mam do Was ogromną prośbę! JEŚLI CZYTASZ TEGO BLOGA, 

PROSZĘ SKOMENTUJ, CHCĘ 


ZOBACZYĆ JAK DUŻO WAS JEST! 


JEŚLI PODOBA CI SIĘ BLOG - PROSZĘ ZAOBSERWUJ GO!


JEŚLI PODOBA CI SIĘ OPOWIADANIE,ROZDZIAŁ - 

SKOMENTUJ!